» Blog » Znowu o RPG i kulturze popularnej
08-11-2009 21:55

Znowu o RPG i kulturze popularnej

W działach: Kultura popularna, Nauka, RPG | Odsłony: 26

Znowu o RPG i kulturze popularnej
(Miała być krótka i znów nie wyszło. No trudno. A obrazek wypożyczyłem stąd).

Czasem mówimy, że jakiś wytwór kulturowy należy do kultury popularnej. Przykładowo – gra komputerowa Wiedźmin. Co to wtedy znaczy? Prawdopodobnie tyle, że dany przedmiot czy tekst zna wiele osób; że czerpią one z niego przyjemność; że odpowiednio często pojawia się w mediach; że jest uwikłany w mechanizmy rynkowe i komercyjne; i tak dalej, i tak dalej.

Jest to jednak pewne uproszczenie. Przydatne, nie ma potrzeby rezygnować z takiego sposobu mówienia – ale i tak uproszczenie. Dlaczego? Przynajmniej z trzech powodów.

Po pierwsze, z fabuły Wiedźmina można zrobić kartkówkę (na studiach: wejściówkę albo zejściówkę). Można katować młodych programistów fragmentami kodu źródłowego w ramach zaliczenia przedmiotu. Można uderzyć kogoś pudełkiem w czoło. Jeżeli uczeń w szkole dostaje jedynkę, bo nie odrobił pracy domowej z Harry'ego Pottera, to czy dla niego książka o Harrym nadal jest kulturą popularną? Miała dawać przyjemność, a chyba daje coś innego?

Po drugie, chyba nikt nie ma wątpliwości, że gry fabularne należą (jeżeli nie w całości, to w znakomitej większości) do kultury popularnej. Bo też do jakiej innej miałyby należeć? Ale z drugiej strony nie są przecież zbyt często obecne w mediach? I czy liczba osób, które znają RPG (zwłaszcza z własnego doświadczenia, choć nie tylko), jest rzeczywiście wystarczająco duża?

Po trzecie, jeżeli kultura popularna to konkretny wytwór (przedmiot, tekst, ale i tradycja czy obyczaj), to jakie cechy musi spełniać, żeby być kulturą popularną? Konkretnie, po kolei? Czy dzieła Szekspira należą do kultury popularnej (jeszcze w XIX wieku chodzono na nie po to, aby się pośmiać), czy wysokiej, a może nawet akademickiej (słyszałem, że w Anglii istnieje osobny kierunek studiów poświęcony wyłącznie Szekspirowi)? Co z filmami Quentina Tarantino? Co z komiksowymi Strażnikami?

Pytania, pytania, pytania. Co jest zatem kulturą popularną? Konkretny tekst, przedmiot, wytwór?

A może raczej użytek, który z danej rzeczy robimy?

O kulturze popularnej można mówić przynajmniej w dwu znaczeniach. Pierwsze zakłada, że jakiś przedmiot jest jej częścią sam w sobie, dzięki jakimś stałym cechom (tylko jakim?). Drugie mówi, że charakter popularny ma nie sam przedmiot, ale to, co konkretny człowiek z nim w danej chwili robi. Bo jedno i to samo dziecko może w pierwszym tygodniu czytać Harry'ego dla przyjemności, a w drugim dowiedzieć się, że będzie z niego miało kartkówkę.


Tyle przemyśleń. Właśnie streściłem jeden z problemów, z którymi przynajmniej od kilku dekad mierzą się socjologowie i kulturoznawcy. Czy ma on jakieś znaczenie praktyczne, oprócz tego, że wiedza o tym pozwala troszkę bardziej precyzyjnie opisywać rzeczywistość?

Ano ma. Najpierw dygresja (choć nie do końca): gdy spojrzymy na to nieco szerzej, to okaże się, iż podobny problem dotyczy całej kultury. Kiedy mówimy "kultura", zbyt często mamy na myśli wyłącznie kulturę materialną; zbyt często także powstaje wrażenie, jak gdyby każdy człowiek z danym przedmiotem robił dokładnie to samo co inni. A tymczasem Indianie oglądają westerny do połowy, bo wtedy jeszcze wygrywają; jeepy dla Melanezyjczyków stają się symbolami religijnymi; coca-cola w Rosji bywa symbolem amerykańskiego imperializmu.

Przechodząc zaś do bliskich memu sercu gier fabularnych (to musiało nastąpić): stwierdzenie, że "RPG należą do kultury popularnej", to na dobrą sprawę metafora. Jeżeli chcieć ją uściślić, znaczy tyle: "większość ludzi gra w erpegi dla przyjemności" (i tu można by dalej dopisywać inne cechy kultury popularnej, ale przyjemność jest najmniej kontrowersyjna). Ale to nie jest jakaś boska natura gier fabularnych (nadana przez demiurga Gygaksa), której żaden tytan nie może zmienić – tylko to, co zazwyczaj się z nimi robi. Oczywiście, jednym z podstawowych powodów tworzenia RPG jest przyjemność graczy (przekładająca się na zarobek autorów) i łacno to widać... Ale westerny też są tworzone dla białych, nie dla Indian. A tymczasem okazuje się, że Indianie (niektórzy, czasami) znaleźli własny sposób ich oglądania.

Gry fabularne można wykorzystywać w ramach kultury akademickiej, czyli badać je naukowo (i tak się robi). Ba, o zgrozo, niektórzy ośmielili się je traktować tak, jakby były sztuką! (Co nie znaczy, że sztuką obiektywnie są). A skoro czerpanie z gier przyjemności nie należy do ich boskiej natury – to może nawet warto pokusić się o heretycki pogląd, że takie użycia RPG nie są grzechem?

Komentarze


Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Prawdopodobnie tyle, że dany przedmiot czy tekst zna wiele osób; że czerpią one z niego przyjemność; że odpowiednio często pojawia się w mediach; że jest uwikłany w mechanizmy rynkowe i komercyjne; i tak dalej, i tak dalej.

Jakaś bardziej zwięzła definicja "kultury popularnej"? Bo Wiki nie ma takiego hasła :( I jak to się ma do kultury masowej, która chyba w definicji nie ma wzmianki o przyjemności
08-11-2009 22:38
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
I jak ma się kultura popularna do popkultury? : ) Bo to też nie jest oczywiste, czy te pojęcia są tożsame...
Podobnie jak muzyka popularna (np. muzyka, która jest popularna) i muzyka pop (muzyka tworzona z założenia, że ma być powszechnie akceptowana i "prosta" w odbiorze).
08-11-2009 22:47
Scobin
   
Ocena:
0
1.
Moim zdaniem kultura masowa to pojęcie trochę przestarzałe. Słowo "masa" zakładałoby, że kultura nas ujednolica, że wszyscy korzystamy z tego samego w taki sam sposób. No i pewnie tak się działo, kiedy telewizory miały jeden kanał i nie było pilotów. ;-) Ale teraz, zwłaszcza w dobie internetu (Web 2.0!), słowo "masa" coraz gorzej oddaje rzeczywistość.

2.
Niestety nie znam dobrej zwięzłej definicji kultury popularnej. Zwłaszcza jeżeli pytasz (dobrze rozumiem?) o definicję wytworów, przedmiotów, a nie użytków. Jak bowiem napisałem w tekście, w moim odczuciu "kultura popularna jako zbiór wytworów/przedmiotów" to metafora, którą przy próbach uściślania tak naprawdę trzeba sprowadzić do "kultury popularnej jako sposobu używania wytworów/przedmiotów". Tutaj też nie mam zwięzłej definicji, ale mogę podrzucić kilka cech KP, które wydają mi się trafne. :-)

3.
Wydaje mi się, że "popkultura" to pojęcie o silniejszym negatywnym zabarwieniu emocjonalnym niż "kultura popularna". Może dlatego w nowszych tekstach naukowych, które czytałem (nie ma ich za dużo), spotykam raczej to drugie określenie? To by wskazywało, że badacze rezygnują z terminu, który sam w sobie "źle się kojarzy", na rzecz nieco bardziej neutralnego.

Dobrej nocy wszystkim!
08-11-2009 22:51
~hallucyon

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Scobinie,

napisałeś:

Moim zdaniem kultura masowa to pojęcie trochę przestarzałe. Słowo "masa" zakładałoby, że kultura nas ujednolica, że wszyscy korzystamy z tego samego w taki sam sposób. No i pewnie tak się działo, kiedy telewizory miały jeden kanał i nie było pilotów. ;-) Ale teraz, zwłaszcza w dobie internetu (Web 2.0!), słowo "masa" coraz gorzej oddaje rzeczywistość.

Ja natomiast powiedziałbym, że słowo "masa" coraz lepiej oddaje otaczającą nas rzeczywistość: wszechobecny angielski jako lingua franca, wielojęzyczna jednorodność artykułów hasłowych w cieszącej się coraz większym autorytetem quasi-naukowej Wikipedii, wszędobylskość amerykańskiego kina, podzielane przez większość internautów pobłażanie dla cyberprzestępstw, stopniowe przenikanie systemów prawnych anglosaskiego i kontynentalnego (europejskiego) itepe, itede. Długo by wymieniać aspekty tego zjawiska, czy to pozytywne, czy to negatywne.

PS Wpis ciekawy, jak zwykle zresztą!
09-11-2009 00:40
beacon
   
Ocena:
+2
Linkowany ostatnio w dziale książkowym wywiad z Jackiem Dukajem daje ciekawą odpowiedź po czym można konstruktywnie rozróżnić kulturę popularną od wysokiej. Polecam serdecznie, mi odpowiedział.
09-11-2009 01:54
Mayhnavea
   
Ocena:
+2
Jutro pewnie wczytam się we wpis bardziej, teraz tylko nadmienię, że zjawisko kultury masowej związane jest z rozwojem środków masowego przekazu, a więc podstawowym kryterium jest tu dostępność. Popularność kultury stawia aspekt na inne jej cechy i w takim ujęciu uniezależnia się ją od kwestii mediów.
09-11-2009 04:16
Scobin
   
Ocena:
0
Hallucyonie, według tego, co czytałem (znów: nie ma tego dużo), według badaczy kultury żyjemy raczej w czasach indywidualizacji. Z jednej strony istnieje wiele przykładów takich jak te, o których mówisz – z drugiej jednak również większe niż kiedykolwiek możliwości indywidualnego odbioru. Ba, nie tylko odbioru, ale i tworzenia własnych treści (weźmy chociażby blogi). Przy czym nie chodzi tu o ich jakość, raczej o samą możliwość ekspresji.

Beaconie, dziękuję przeczytam i odniosę się (ale to może dopiero wieczorem lub jutro, bo dziś sporo zajęć na uczelni; do tego coś mnie złapało za gardło, a Falkon tuż...).

Mayowy Yulianie, jeśli możesz, w wolnej chwili napisz proszę trochę więcej! Przypuszczam, że odwołujemy się do trochę innych ujęć KP – ja korzystam [twórczo ;-)] z propozycji prof. Marka Krajewskiego, do którego kiedyś się już odnosiłem.
09-11-2009 06:59
Scobin
   
Ocena:
0
Przeczytałem Dukaja. Beaconie, czy chodziło Ci o to zdanie: "Parafrazując klasyka, można rzec: kultura wysoka rozmaicie tylko opisywała człowieka, chodzi jednak o to, że kultura masowa dziś człowieka robi [z konieczności przez schematyzację]"?
09-11-2009 20:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.