22-01-2010 19:23
Styczniowy raport z lektur
W działach: Inspiracje do RPG, Kultura popularna, Literatura | Odsłony: 0
Styczeń jeszcze trwa, ale że egzaminy już blisko, to za dużo nowego pewnie nie przeczytam. Skorzystajmy zatem z choroby – oto kilka słów o książkach, które w tym miesiącu przeczytałem lub przynajmniej poważnie napocząłem.
Z książek przeczytanych
Klub Dumas (Arturo Pérez-Reverte) – już pierwsze słowa pokazują, że będzie ciekawie: "Nagły błysk flesza rzucił na ścianę salonu cień trupa". Również dalsza lektura wzbogaca wyobraźnię – i to nie tylko wizualną, ale także fabularną (oraz erpegową). Polecam zdecydowanie!
Spóźnieni kochankowie (William Wharton). Styl i oko nie najgorsze, spora natomiast naiwność w kształtowaniu fabuły. Trochę lepiej, niż oczekiwałem, ale ogólnie nie więcej niż szkolna trója. Podobno jednak Ptasiek jest całkiem niezły...
Ciekawostka: imię i nazwisko Whartona nosi najbardziej antypatyczna postać Kingowskiej Zielonej Mili. Czy to przypadek?
Ostatnie życzenie (Andrzej Sapkowski) – wczesne opowiadania Sapkowskiego bez refleksji i rewelacji, ale warsztat już wtedy godny uznania. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby większość moich sesji RPG tak wyglądała.
Krew elfów (tegoż) – znacząco lepsza od opowiadań, bardziej poruszająca (chociażby wątek Elireny), lecz i bardziej dojrzała literacko (np. ze względu na umiejętne poruszanie wątków rasistowskich, pewne pogłębienie relacji między postaciami, złożoną wymowę tytułu). No i rzecz jasna język Sapkowskiego (zwłaszcza dialogi!) niewiele znajduje sobie równych. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby większość moich kampanii RPG tak wyglądała.
Swoją drogą ciekawie tak patrzeć na samego siebie podczas lektury książek, które się kiedyś już czytało – człowiek widzi, jak się zmienił. Teraz na przykład wiązanie zdarzeń w Krwi elfów nie przysparza mi już trudności. Podobnie widząc golonego Geralta w otwarciu Kwestii ceny, doceniam fakt, że to, co jest pozornie tylko żartem sytuacyjnym, wiąże się harmonijnie z całością utworu (wiedźmin przez większość tekstu ukrywa swoją prawdziwą tożsamość, a humorystycznie opisywane golenie właśnie temu celowi służy).
Z książek poważnie napoczętych
Harry Potter i Kamień Filozoficzny (Joanne Kathleen Rowling) – wniosek z zajęć na temat literatury fantastycznej: do diaska, jak na książkę dla dzieci jest to naprawdę mroczna opowieść! Mam wrażenie, że nawet ten pierwszy tom to już bardziej literatura młodzieżowa niż dziecięca. Przy okazji myślątko takie: w całym cyklu jest bardzo dużo umierania, natomiast bardzo mało relacji damsko-męskich (i nie mam tutaj wcale na myśli seksu). Co to mówi o naszej kulturze?
Ślub (Witold Gombrowicz) – co prawda nie cała książka, ale utwór całkiem długa. Do licha, kto tak biegle i trafnie jak Gombrowicz potrafił pisać o Formie? Jacek Dukaj w Innych pieśniach ciekawie to kontynuuje i wygląda na to (wniosek z rozmowy ze znajomym), że zadłuża się bardziej u twórcy Ferdydurke niż u Arystotelesa.
Pożegnanie jesieni (Witkacy) – bardzo ciekawa filozofia. Wprawdzie nikomu nie polecę narkotyków ani seksu homoseksualnego i grupowego jako drogi do przeżyć metafizycznych, ale zafascynowała mnie psychologiczno-egzystencjalna kondycja ludzi, którzy faktycznie drogę taką wybierali. A przecież nie mówię tutaj tylko o bohaterach literackich.
Czy uda się stworzyć szlachetną tradycję comiesięcznego literackiego podsumowania? Nie będę oryginalny: czas pokaże.
Z książek przeczytanych
Klub Dumas (Arturo Pérez-Reverte) – już pierwsze słowa pokazują, że będzie ciekawie: "Nagły błysk flesza rzucił na ścianę salonu cień trupa". Również dalsza lektura wzbogaca wyobraźnię – i to nie tylko wizualną, ale także fabularną (oraz erpegową). Polecam zdecydowanie!
Spóźnieni kochankowie (William Wharton). Styl i oko nie najgorsze, spora natomiast naiwność w kształtowaniu fabuły. Trochę lepiej, niż oczekiwałem, ale ogólnie nie więcej niż szkolna trója. Podobno jednak Ptasiek jest całkiem niezły...
Ciekawostka: imię i nazwisko Whartona nosi najbardziej antypatyczna postać Kingowskiej Zielonej Mili. Czy to przypadek?
Ostatnie życzenie (Andrzej Sapkowski) – wczesne opowiadania Sapkowskiego bez refleksji i rewelacji, ale warsztat już wtedy godny uznania. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby większość moich sesji RPG tak wyglądała.
Krew elfów (tegoż) – znacząco lepsza od opowiadań, bardziej poruszająca (chociażby wątek Elireny), lecz i bardziej dojrzała literacko (np. ze względu na umiejętne poruszanie wątków rasistowskich, pewne pogłębienie relacji między postaciami, złożoną wymowę tytułu). No i rzecz jasna język Sapkowskiego (zwłaszcza dialogi!) niewiele znajduje sobie równych. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby większość moich kampanii RPG tak wyglądała.
Swoją drogą ciekawie tak patrzeć na samego siebie podczas lektury książek, które się kiedyś już czytało – człowiek widzi, jak się zmienił. Teraz na przykład wiązanie zdarzeń w Krwi elfów nie przysparza mi już trudności. Podobnie widząc golonego Geralta w otwarciu Kwestii ceny, doceniam fakt, że to, co jest pozornie tylko żartem sytuacyjnym, wiąże się harmonijnie z całością utworu (wiedźmin przez większość tekstu ukrywa swoją prawdziwą tożsamość, a humorystycznie opisywane golenie właśnie temu celowi służy).
Z książek poważnie napoczętych
Harry Potter i Kamień Filozoficzny (Joanne Kathleen Rowling) – wniosek z zajęć na temat literatury fantastycznej: do diaska, jak na książkę dla dzieci jest to naprawdę mroczna opowieść! Mam wrażenie, że nawet ten pierwszy tom to już bardziej literatura młodzieżowa niż dziecięca. Przy okazji myślątko takie: w całym cyklu jest bardzo dużo umierania, natomiast bardzo mało relacji damsko-męskich (i nie mam tutaj wcale na myśli seksu). Co to mówi o naszej kulturze?
Ślub (Witold Gombrowicz) – co prawda nie cała książka, ale utwór całkiem długa. Do licha, kto tak biegle i trafnie jak Gombrowicz potrafił pisać o Formie? Jacek Dukaj w Innych pieśniach ciekawie to kontynuuje i wygląda na to (wniosek z rozmowy ze znajomym), że zadłuża się bardziej u twórcy Ferdydurke niż u Arystotelesa.
Pożegnanie jesieni (Witkacy) – bardzo ciekawa filozofia. Wprawdzie nikomu nie polecę narkotyków ani seksu homoseksualnego i grupowego jako drogi do przeżyć metafizycznych, ale zafascynowała mnie psychologiczno-egzystencjalna kondycja ludzi, którzy faktycznie drogę taką wybierali. A przecież nie mówię tutaj tylko o bohaterach literackich.
Czy uda się stworzyć szlachetną tradycję comiesięcznego literackiego podsumowania? Nie będę oryginalny: czas pokaże.