06-04-2010 21:45
Lutowy raport z lektur
W działach: Literatura | Odsłony: 3
Ha, powinienem już zdawać raport z lektur marcowych, a tu dopiero lutowe. Bywa, zobaczmy zatem po prostu, co tym razem udało mi się przeczytać.
A Feast for Crows (George R.R. Martin) – podobno przynajmniej pierwsze części Pieśni ognia i lodu nie zostały przetłumaczone najlepiej. Tak czy inaczej, lubię czytać prozę po angielsku (zwłaszcza fantasy ma dzięki temu nieco magiczny, niecodzienny wydźwięk; porównajcie zresztą nazwy przedmiotów w polskiej i angielskiej wersji Diablo II!) a dzięki eBayowi mogłem je zdobyć po rozsądnych cenach. Nawet razem z wysyłką często wychodzi taniej niż w empiku!
No, ale do rzeczy: z pewną przykrością konstatuję, że Martin obniżył loty. Cały czas jest to dobra literatura rozrywkowa, ale nic ponadto. Zbyt mało porządnych zwrotów akcji, bohaterowie wędrują po świecie nie wiadomo po co i w ogóle jakoś tak trochę mętnie. Miejmy nadzieję, że to jedynie chwilowa obniżka formy – część piąta ma w sobie duży potencjał. Niech tylko Martin w końcu ją wyda...
Ocena: 7/10.
Cesarz (Ryszard Kapuściński) – w kraju przez pewien czas było głośno o biografii Kapuściński Non-fiction Artura Domosławskiego, a jedna z podnoszonych wątpliwości dotyczyła tego, na ile wolno reporterowi w swoich książkach zmieniać fakty. Otóż już Melchior Wańkowicz (o którym za chwilę) prawie czterdzieści lat temu pouczająco rozróżniał to, co dziś zwiemy reportażem literackim – fenomenalny gawędziarz mówił o "poszerzeniu konwencji reportażu" – i tzw. faktomontaż. W tym pierwszym kronikarski gorset jest rozluźniony, chodzi bowiem nie o "prawdę faktów" (to kolejna dystynkcja Wańkowicza), ale "prawdę esencjalną". Jeżeli trzeba skupić wydarzenia jak w soczewce, łącząc nawet pięć postaci w jedną, bo dzięki temu można poruszająco opowiedzieć o najważniejszych rzeczach epoki – to warto tak uczynić.
Nie mam wątpliwości, że Kapuściński właśnie tak robi. Zresztą sygnały literackości są w tej książce wszechobecne; kto uwierzy, że dworzanie cesarza Etiopii, relacjonując dawne wydarzenia, naprawdę tyle razy mówili do rymu? Wymogi faktograficzne odłóżmy więc chociaż częściowo na półkę, a wtedy stanie przed nami genialna opowieść o dyktaturze i jej upadku. Polski mistrz reportażu w najwyższej formie!
Ocena: 8/10.
Mechaniczna pomarańcza, wersja R (Anthony Burgess, tłum. Robert Stiller) – aż chce się spytać: "Dopiero?". Kolejna książka, którą powinienem był przeczytać już jakiś czas temu, i chyba pierwsza, dzięki której naprawdę doceniłem translatorski talent Roberta Stillera. Co prawda posłowie dołączone do wydania, z jakim miałem styczność, miejscami bywało nieco pieniackie, lecz w ogólności przekonało mnie do tego, że Stiller wielkim tłumaczem jest. Zresztą zna ponad dwa razy więcej języków, niż ja mam lat...
A jaka jest sama ...pomarańcza? Wciągająca, ciężka, smutna. W ostatnim rozdziale chce dać nadzieję, ale ten rozdział tchnie sztucznością.
Ocena: 7+/10.
Karafka La Fontaine'a (Melchior Wańkowicz) – sięgając po tę pozycję, miałem nadzieję, że dowiem się dużo o sztuce pisania, a tymczasem dowiedziałem się dużo o Wańkowiczu. Ale wiecie co? Nie żałuję. Bo Wańkowicz, przynajmniej taki, jaki wyłania się z kart tej książki, to magnetyczna i szalenie inspirująca osobowość. Nigdy nie dostał żadnej ważnej nagrody literackiej, lecz sposób, w jaki pisał, zasługuje na prawdziwe uznanie. Obrazy, przenośnie, przykłady. Setki przykładów. Znakomity reporter i świetny pisarz.
Ocena: 8/10.
Angels and Demons (Dan Brown) – mój brat kupił tę książkę w taniej księgarni za trzy złote, pomyślałem więc, że przeczytam. Zawsze to dziesięć razy mniej, niż wydałem kilka lat temu (nie jestem z tego wcale dumny) na Kod Leonarda da Vinci. Żeby nie znęcać się zbyt długo: oczywiście, ideologiczny prymitywizm tej książki jest straszny, podobnie jak liczne błędy rzeczowe (a może to ja czegoś nie wiem i islam faktycznie jest językiem?). Natomiast trzeba oddać Brownowi jedno: ma rozmach i dryg do tworzenia trzymających w napięciu fabuł. Szkoda, że nie jest lepszym pisarzem, ale i tak są rzeczy, których się można od niego nauczyć.
Ocena: 6/10.
Do przeczytania w notce pomarcowej!
PS. Czy ktoś wie, czy/jak można dodawać obrazki w środku wpisu?
A Feast for Crows (George R.R. Martin) – podobno przynajmniej pierwsze części Pieśni ognia i lodu nie zostały przetłumaczone najlepiej. Tak czy inaczej, lubię czytać prozę po angielsku (zwłaszcza fantasy ma dzięki temu nieco magiczny, niecodzienny wydźwięk; porównajcie zresztą nazwy przedmiotów w polskiej i angielskiej wersji Diablo II!) a dzięki eBayowi mogłem je zdobyć po rozsądnych cenach. Nawet razem z wysyłką często wychodzi taniej niż w empiku!
No, ale do rzeczy: z pewną przykrością konstatuję, że Martin obniżył loty. Cały czas jest to dobra literatura rozrywkowa, ale nic ponadto. Zbyt mało porządnych zwrotów akcji, bohaterowie wędrują po świecie nie wiadomo po co i w ogóle jakoś tak trochę mętnie. Miejmy nadzieję, że to jedynie chwilowa obniżka formy – część piąta ma w sobie duży potencjał. Niech tylko Martin w końcu ją wyda...
Ocena: 7/10.
Cesarz (Ryszard Kapuściński) – w kraju przez pewien czas było głośno o biografii Kapuściński Non-fiction Artura Domosławskiego, a jedna z podnoszonych wątpliwości dotyczyła tego, na ile wolno reporterowi w swoich książkach zmieniać fakty. Otóż już Melchior Wańkowicz (o którym za chwilę) prawie czterdzieści lat temu pouczająco rozróżniał to, co dziś zwiemy reportażem literackim – fenomenalny gawędziarz mówił o "poszerzeniu konwencji reportażu" – i tzw. faktomontaż. W tym pierwszym kronikarski gorset jest rozluźniony, chodzi bowiem nie o "prawdę faktów" (to kolejna dystynkcja Wańkowicza), ale "prawdę esencjalną". Jeżeli trzeba skupić wydarzenia jak w soczewce, łącząc nawet pięć postaci w jedną, bo dzięki temu można poruszająco opowiedzieć o najważniejszych rzeczach epoki – to warto tak uczynić.
Nie mam wątpliwości, że Kapuściński właśnie tak robi. Zresztą sygnały literackości są w tej książce wszechobecne; kto uwierzy, że dworzanie cesarza Etiopii, relacjonując dawne wydarzenia, naprawdę tyle razy mówili do rymu? Wymogi faktograficzne odłóżmy więc chociaż częściowo na półkę, a wtedy stanie przed nami genialna opowieść o dyktaturze i jej upadku. Polski mistrz reportażu w najwyższej formie!
Ocena: 8/10.
Mechaniczna pomarańcza, wersja R (Anthony Burgess, tłum. Robert Stiller) – aż chce się spytać: "Dopiero?". Kolejna książka, którą powinienem był przeczytać już jakiś czas temu, i chyba pierwsza, dzięki której naprawdę doceniłem translatorski talent Roberta Stillera. Co prawda posłowie dołączone do wydania, z jakim miałem styczność, miejscami bywało nieco pieniackie, lecz w ogólności przekonało mnie do tego, że Stiller wielkim tłumaczem jest. Zresztą zna ponad dwa razy więcej języków, niż ja mam lat...
A jaka jest sama ...pomarańcza? Wciągająca, ciężka, smutna. W ostatnim rozdziale chce dać nadzieję, ale ten rozdział tchnie sztucznością.
Ocena: 7+/10.
Karafka La Fontaine'a (Melchior Wańkowicz) – sięgając po tę pozycję, miałem nadzieję, że dowiem się dużo o sztuce pisania, a tymczasem dowiedziałem się dużo o Wańkowiczu. Ale wiecie co? Nie żałuję. Bo Wańkowicz, przynajmniej taki, jaki wyłania się z kart tej książki, to magnetyczna i szalenie inspirująca osobowość. Nigdy nie dostał żadnej ważnej nagrody literackiej, lecz sposób, w jaki pisał, zasługuje na prawdziwe uznanie. Obrazy, przenośnie, przykłady. Setki przykładów. Znakomity reporter i świetny pisarz.
Ocena: 8/10.
Angels and Demons (Dan Brown) – mój brat kupił tę książkę w taniej księgarni za trzy złote, pomyślałem więc, że przeczytam. Zawsze to dziesięć razy mniej, niż wydałem kilka lat temu (nie jestem z tego wcale dumny) na Kod Leonarda da Vinci. Żeby nie znęcać się zbyt długo: oczywiście, ideologiczny prymitywizm tej książki jest straszny, podobnie jak liczne błędy rzeczowe (a może to ja czegoś nie wiem i islam faktycznie jest językiem?). Natomiast trzeba oddać Brownowi jedno: ma rozmach i dryg do tworzenia trzymających w napięciu fabuł. Szkoda, że nie jest lepszym pisarzem, ale i tak są rzeczy, których się można od niego nauczyć.
Ocena: 6/10.
Do przeczytania w notce pomarcowej!
PS. Czy ktoś wie, czy/jak można dodawać obrazki w środku wpisu?