» Blog » Gwałt w grze (część druga)
30-03-2014 14:02

Gwałt w grze (część druga)

W działach: Etyka, RPG | Odsłony: 2346

Pora na kontynuację wczorajszego wpisu. Jeżeli jeszcze nie macie go za sobą – przeczytajcie, zanim pójdziecie dalej.

____________

Chciałbym podkreślić dwie ważne rzeczy, zanim wrócę do rozpoczętej wczoraj listy dobrych praktyk (skądinąd patrząc teraz na częstość słowa „nie” na tej liście, mam wrażenie, że większość spisu jest zniechęcaniem do praktyk złych – ale to także bardzo ważna kwestia). Sprawa pierwsza: wśród wielu internetowych komentarzy warto wyróżnić wypowiedzi Pawła „Skały” JurgielaAleksandra „Alexa” Daukszewicza. Obaj są od dawna związani z grupą Lans Macabre, której członkowie poprowadzili już chyba całe setki punktów programu na polskich konwentach (wliczają się w to swobodne rozmowy na temat problemów zgłaszanych przez uczestników). Obaj także wielokrotnie byli prowadzącymi na obozach gier fabularnych dla młodzieży. Mają zatem bardzo duże doświadczenie. Mają też sporo do stracenia (pod względem psychologicznym, ale też finansowym), jeśli rzeczywiście publikacja reportażu Małgorzaty Łojkowskiej wpłynie negatywnie na wizerunek RPG w Polsce, więc można byłoby się spodziewać, że zareagują obronnie. A jak faktycznie zareagowali?

Z wielką klasą. Wyrazili żal, że brakuje innych głosów o grach fabularnych w prasie ogólnopolskiej, skrytykowali (słusznie) sensacyjną zapowiedź Mariusza Szczygła, ale nie odrzucili artykułu za poruszenie kwestii niewygodnych dla środowiska fanowskiego. Nie próbowali też przekonywać dotkniętych graczek i graczy, że przeżywane przez nich problemy nie istnieją. Podkreślili natomiast, iż nagłośnienie sprawy przez „Gazetę Wyborczą” i związane z nim dyskusje zachęciły wiele osób do opowiedzenia o swoich doświadczeniach, a także stworzyły okazję, aby polscy grający mogli na nowo przedyskutować trudne kwestie. Słowem, Skała i Alex skupili się na tym, co możemy zrobić my wszyscy – fani – aby niedobrych zdarzeń było w polskim RPG jak najmniej.

Sesja z 2009 roku (źródło)

To prowadzi nas bezpośrednio do sprawy drugiej, czyli tego, co zrobiono – i co w tej chwili się robi – w celu ograniczenia nadużyć podczas sesji. Nadużyć, a nie tylko scen gwałtów, bo jak pisałem ostatnio, nie powinniśmy rozpatrywać zjawiska wyłącznie w jego skrajnej postaci (skądinąd słusznie też zauważył Kamil „Kamulec” Chmiel, że warto odróżnić wprowadzanie takich motywów w świecie przedstawionym od znacznie rzadszego wykorzystywania sytuacji gry w celu molestowania seksualnego – ten wpis dotyczy jedynie pierwszego przypadku). Zacznę od krótkiej anegdoty: w listopadzie 2007 roku byłem w Lublinie na Falkonie. Tam po raz pierwszy spotkałem się z Joanną Filipczak i Marcinem Zarodem (Ysabell i Ezechielem), a miało to miejsce w trakcie prelekcji „Jak grać, żeby się zgrać”. Prelekcja zaczęła się od rozdania anonimowej ankiety, w której pytano obecnych mistrzów gry m.in. o to, czy skłonni byliby wykorzystać znane im lęki czy fobie grających na potrzeby sesji. Po podliczeniu wyników – pamiętam do dziś – okazało się, że mniej więcej połowa prowadzących byłaby gotowa tak zrobić. Pozostała część prelekcji była poświęcona rozmowie na temat tego dość szokującego dla mnie faktu.

To w 2007 roku. A potem? Od dobrych paru lat działa wzmiankowana już grupa Lans Macabre, robiąc naprawdę dobrą robotę. Na niedawnych konwentach było parę prelekcji Aleksandry Sontowskiej o BHP, w ostatnim czasie Pola Mikołajczak zaczęła przewodzić akcji „Bezpieczny Konwent”. Część wpisów na blogu Naked Female Giant porusza tematy bliskie ostatnim wydarzeniom. Ciekawie byłoby porównać to wszystko z wcześniejszymi dyskusjami fandomowymi, o których pisał m.in. Aleksander Daukszewicz. Wymagałoby to jednak dużo wysiłku. Może ktoś to zrobi? Jakąś próbką mogłaby być też zawartość dawnych tekstów w „Magii i Mieczu” (tutaj dla przykładu tytuły artykułów poradnikowych – na pierwszy rzut oka o bezpieczeństwie na sesjach jest tam niewiele, ale nie da się jednoznacznie powiedzieć, na ile reprezentatywna jest tak pobieżna informacja).

Tak czy inaczej, nie można powiedzieć, iż do tej pory nie zrobiono zupełnie nic. Ale trudno byłoby również twierdzić, że dotychczasowe działania w zupełności wystarczają – obecny skokowy (choć nie powszechny) wzrost świadomości problemu w fandomie jest zbyt duży, by taką tezę dało się obronić. Szczególnie o samych scenach gwałtów nie powiedziano dotąd wiele. A w dodatku na konwentach można też znaleźć prelekcje takie jak ta (pozostaje mieć nadzieję, że opis pełnił jedynie funkcję marketingową, a faktyczny punkt programu był zrobiony lepiej).

W kontekście ostatnich wydarzeń warto pisać o poczynionych już próbach zaradzenia problemom. Traktujmy je wszakże jako jeden z kroków na długiej drodze, a nie jako powód do samozadowolenia. A kiedy dojdziemy w fandomie do takiego poziomu kultury dyskusji jak w anglojęzycznej grupie JOF, będziemy mogli stwierdzić: „jest naprawdę nieźle”.

Inna sesja z roku 2009 (źródło)

A teraz pora na dalszy ciąg listy dobrych (i złych?) praktyk. W poprzednim poście było „po pierwsze” i „po drugie”, toteż dla zachowania ciągłości zachowam numerację.

Po trzecie zatem: nie mówmy, że osoby dotknięte fikcyjnymi zdarzeniami mają problem z rozróżnianiem świata realnego i wymyślonego. Emocjonalne przeżywanie tego, co ma miejsce w świecie zjawisk symbolicznych, jest zjawiskiem całkiem powszechnym i normalnym. Gdyby było inaczej, to większość z nas nie interesowałaby się grami fabularnymi, a ta oto trójka młodych ludzi zupełnie inaczej zareagowałaby na jedną z końcowych scen trzeciego sezonu „Gry o tron”. Uczucie upokorzenia, które może się pojawić m.in. podczas wymyślonej sceny gwałtu, bywa słabsze lub silniejsze, zależnie od czasu grania daną postacią, warunków zewnętrznych (świece, stroje, otoczenie), momentu sesji. Predyspozycje osobowościowe także mają pewne znaczenie, ale nie są jedynym istotnym czynnikiem. Co więcej, nawet bardzo mocne przeżywanie nie oznacza utraty świadomości fikcji – to dwie zupełnie różne rzeczy. Cały ten punkt można zresztą sprowadzić do jednego postulatu: jeśli ktoś mówi o bolesnych doświadczeniach związanych z grą (lub jakichkolwiek innych), to po prostu potraktujmy go poważnie. Nie przekonujmy, że lepiej wiemy, co miało prawo dotknąć taką osobę, a co nie.

Po czwarte, nie piszmy: „przecież z sesji można wyjść w dowolnym momencie”. Teoretycznie jest to prawda, ale w praktyce takie zachowanie wymaga dużej odwagi – trzeba niemałej śmiałości, aby przerwać kilkugodzinną zabawę, na którą specjalnie się umówiliśmy. W dodatku ludzie, z jakimi gramy, to często nasi znajomi, nie osoby spotkane pierwszy i ostatni raz w życiu. A jeśli w dodatku ma się kilkanaście lat i presja grupy rówieśniczej jest szczególnie silna… Cóż, rozwiązania takie jak X-Card powstały nie bez powodu. Przede wszystkim zaś nigdy dość podkreślania, że odpowiedzialność leży po stronie prowadzących (lub graczy i graczek), którzy wprowadzają negatywnie nacechowane sceny, a nie po stronie osób nimi dotkniętych.

Owszem, nie sposób przewidzieć wszystkich potencjalnie ryzykownych sytuacji – stąd niekiedy proponuje się zrobienie listy tematów tabu przed sesją z nieznajomymi osobami – ale przy scenach takich jak gwałt (również na postaciach niezależnych) pomarańczowe światło powinno się zapalić zawsze. Jeżeli ma być na nie miejsce, to tylko wówczas, gdy wszyscy obecni świadomie i niedwuznacznie wyrazili zgodę. Wyrazili – i nie wycofali, bo tego rodzaju przyzwolenie powinno obowiązywać tylko do chwili odwołania, nie zaś do końca życia. A na koniec jeszcze jedna obserwacja, którą zawdzięczam Bartoszowi „Kastorowi Kriegowi” Chilickiemu: w pewnym sensie potrzeba powiedzenia „nie” już jest porażką wszystkich przy stole. Oznacza bowiem, że złamana została zasada wewnątrzgrupowego zaufania (lub w łagodniejszej wersji: zrozumienia). To, co może się stać potem, jest już tylko ograniczaniem szkód.

Grupa LARP-owa Sternfeuer, rok 2005 (źródło)

Po piąte, reagujmy również wtedy, kiedy problem nie dotyczy nas, lecz osoby siedzącej obok. Tego nie trzeba obszerniej komentować – wspomnę tylko, że i tu mam dużo zrozumienia dla osób, którym w takich chwilach zabraknie odwagi cywilnej. Być może łatwiej będzie Wam zaprotestować, gdy pomyślicie, iż powodem zepsucia zabawy nie jest Wasz sprzeciw, tylko to, co go poprzedziło.

Po szóste, nie bagatelizujmy tych właściwości gier fabularnych, które mogą stać się podłożem niepożądanych sytuacji. Niektóre z nich zdążyłem już zasygnalizować, tutaj chciałbym skupić się na znaczeniu fikcji. Otóż jej obecność nie zawsze łagodzi możliwe negatywne skutki wydarzeń w grze – czasami jest wprost odwrotnie. Wszak przy użyciu argumentu „to nie ty, tylko twoja postać” można usprawiedliwiać dokładnie wszystko – również takie rzeczy, które z ukazanych już powodów są w najlepszym razie nieprzyjemne. W dodatku sesja RPG może mieć dla uczestników spore znaczenie psychologiczne, gdyż rozgrywa się zwykle w zwartej grupie społecznej, a jej dynamika nakłada się na zjawiska zachodzące w świecie przedstawionym. Głęboka identyfikacja czy immersja sama w sobie nie jest zła, ale w niektórych przypadkach może być niekorzystna. Społeczny aspekt grania w powiązaniu z różnorodnymi zabiegami, które utwierdzają symboliczne utożsamienie fikcyjnej postaci z realną osobą (gwoli uczciwości trzeba też wspomnieć o procedurach odwrotnych, ułatwiających wychodzenie z roli), wyraźnie odróżnia sytuację gry od oglądania filmu albo lektury książki.

Wypada też powiedzieć o dosyć częstych w fantastyce nadmiernie erotycznych przedstawieniach kobiet (rzadziej mężczyzn). Same w sobie nie nakłonią one nikogo do zła, ale mogą być jednym z czynników ułatwiających podjęcie nieszczęśliwej decyzji. Inną jeszcze kwestią jest tłumaczenie wydarzeń logiką świata przedstawionego: „to rzeczywistość, w której gwałty (tortury, przemoc wobec dzieci itd.) są na porządku dziennym”. Na to można odpowiedzieć, że to, co wydaje nam się realistyczne w grach fabularnych, nierzadko wcale takie nie jest (z nieco wstydliwą przyjemnością odwołam się tutaj do notki, którą napisałem – strach! – ponad trzy lata temu). Można też stwierdzić prościej: sesja jest dla ludzi, a nie dla fikcyjnego świata. Uczucia realnych osób są niepomiernie cenniejszą wartością niż spójność wymyślonego tworu.

Czy chcę przez to powiedzieć, że gry fabularne są bardziej niebezpiecznym środowiskiem niż inne sytuacje społeczne? Nie. A może mniej? Nie wiem, ale nie muszę tego wiedzieć, bo takie porównywanie w tym miejscu niczemu nie służy. Każda potencjalnie ryzykowna sytuacja ma swoją specyfikę – cechy korzystne i czynniki ryzyka. Rzecz w tym, aby je poznać i nauczyć się maksymalizować pierwsze, a minimalizować drugie.

Skoro zaś już przy tym jesteśmy, to jeszcze jedno. Komentarz neurocide’a do poprzedniego wpisu zwrócił moją uwagę na to, że typ zachowań graczy w RPG w pewnym stopniu określa mechanika, a w tej zazwyczaj nie ma śladu o scenach związanych z przemocą seksualną i podobnych. Niby truizm, ale jest to użyteczny argument, gdy chcemy pokazywać na zewnątrz fandomu, iż gry fabularne w swoich założeniach nie są żadną zabawą w upokorzenie. Oby tylko celem takiego działania nie było odmawianie problemowi znaczenia, a raczej podkreślanie, że z przymusowym wprowadzaniem omawianych scen można walczyć, nie występując przeciwko istocie grania.

Scena z LARP-a na Hardkonie X, 2011 rok (źródło)

Po siódme, pamiętajmy, że fikcyjna śmierć wcale nie musi być gorsza od fikcyjnego gwałtu. Umieranie zostało otoczone wieloma rytuałami i konwencjami, przez co łatwiej uczynić je możliwym do przyjęcia (nawet jeżeli ma miejsce w poruszającej scenie). Może być także przedstawiane w sposób heroiczny, jako dobrowolna ofiara na rzecz innych ludzi, o co w przypadku gwałtu raczej trudno. Nadal jednak możliwość śmierci postaci graczy jest jedną z rzeczy, co do których warto porozumieć się przed sesją. To samo dotyczy tortur, przemocy w rodzinie oraz innych kulturowych tabu, również tam, gdzie dotyczą one bohaterów i bohaterek niezależnych. Śmierć fikcyjnych dorosłych postaci, zwłaszcza w słusznej sprawie, jest otoczona znacznie grubszą otuliną kulturową niż wiele innych rzeczy, które mogą je spotkać. To pewien fakt społeczny – można roztrząsać jego przyczyny i skutki, ale nie zniknie on tylko dlatego, że mu zaprzeczymy.

Po ósme, działajmy w fandomie. Jeżeli mamy na to czas i chęć, piszmy teksty (m.in. Michał „Puszon” Stachyra zachęca do nadsyłania tego rodzaju materiałów do odnowionego magazynu „Magia i Miecz”), róbmy prelekcje, rozmawiajmy z gracz(k)ami na konwentach. Wskazujmy na nasze racje w spotkaniach bezpośrednich i w internecie. Przyjdzie moment, gdy np. na pytanie o przemoc seksualną w światach RPG będziemy mogli odpowiedzieć nie tylko: „Gry fabularne nie do tego służą i dzieje się w nich wiele dobrych rzeczy”, lecz także: „Przeciwstawiamy się takim działaniom, wspieramy osoby, które zostały nimi dotknięte, i promujemy dobre zasady wśród nowych graczy” (zdanie to jest nieomal cytatem z wypowiedzi Juliana Czurko, niewiele mogłem do niej dodać). O coś takiego warto walczyć, nawet jeżeli droga nie będzie łatwa.

Po dziewiąte, raz na zawsze pozbądźmy się przekonania, że do szkodliwych zachowań zdolni są głównie psychopaci. To przeświadczenie wynika ze zdroworozsądkowej psychologii, ale zostało całkowicie unieważnione przez psychologię naukową. Argumentów można by tu przytoczyć wiele, ja sięgnę tylko po najbardziej wyrazisty – oficjalną stronę słynnego eksperymentu więziennego Philipa Zimbarda, która bardzo jasno stwierdza: „nie było żadnych różnic między chłopakami, którym przydzielono role więźniów, a tymi, którym przydzielono role strażników”. Co było dalej, wiemy. Wprawdzie eksperyment stanfordzki był przypadkiem skrajnym, ale badania w naukach społecznych dostarczają wielu, wielu, wielu przykładów na znaczenie czynników sytuacyjnych również w innych okolicznościach. Kto zrzuca winę na jednostki, ten kieruje się nieaktualnymi od wielu dekad wyobrażeniami na temat ludzkiej psychiki. Można to zrozumieć z socjologicznego punktu widzenia: w ten sposób kierujemy uwagę na pojedyncze osoby, odsuwając pytania o szersze uwarunkowania problemu. Zrozumieć można, ale nie zaakceptować.

Puckon 2010 (źródło)

Po dziesiąte, przeczytajmy wpis Marcina Kuczyńskiego. Znakomicie pokazuje on to, o czym mówiłem przed chwilą, na konkretnych przykładach z sesji (nieco podobna ilustracja – tutaj). Wyjaśnia, jak to możliwe, iż mistrz gry, który nie miał wcale złych intencji, może wprowadzić bolesną dla graczki scenę gwałtu i potem nie zdawać sobie sprawy, iż cokolwiek poszło nie tak. Marcin Kuczyński podkreśla również, że nie same gwałty są problemem. Nie wiem, jak mógłbym to zrobić lepiej, więc po prostu zacytuję (tutaj z licznymi skrótami i dodanymi wytłuszczeniami – ale przeczytajcie też oryginał).

Na jednym z konwentów prowadziłem jakiś czas temu prelekcję. Gracz opowiedział, jak niefajnie czuje się z tym, że jego MG cały czas pokazuje mu, że jego Bohater jest beznadziejny, że nic mu się nie udaje i tak dalej. I ta wypowiedź otworzyła kolejne osoby. Ubliżanie słowne, makabryczne sceny tortur, znęcanie się psychiczne. Nikt nie mówił akurat o gwałtach, ale są bardzo różne formy przemocy. Ci ludzie zostali ewidentnie skrzywdzeni przez swoich prowadzących, a układ niejednego z nich kojarzył mi się tylko z relacją ofiary, która nie umie odejść od swojego oprawcy (czemu? Bo to przecież kumple, bo nie zna innego MG a kocha RPG i tak dalej).

A potem mieliśmy z Kaśką prelekcję dla MG. Pod wpływem tej poprzedniej, zacząłem pytać, jak oni to rozwiązują, jak wiele można i tak dalej. Kara za nie wyłączenie dzwonka telefonu podczas sesji? Obcięcie palca z dłoni postaci. Tona informacji o tym, jak bardziej przekonywująco opisywać tortury i przemoc, żeby gracze naprawdę „to poczuli”. Jak budować im poczucie bezpieczeństwa, budować emocjonalne więzi z BNami, żeby potem móc ich bestialsko zabijać na oczach gracza. Jak to „porażka” uczy i sukces nie jest emocjonujący. To było przerażające. I żeby wszystko było jasne. Miałem przed sobą prowadzących, którzy chcieli być dobrymi MG, którzy wkładali czas i wysiłek w to, żeby dawać graczom jak najlepsze sesje. Którzy przyszli na prelekcję w nadziei, że podłapią jakieś nowe triki, że ich drużynie (na której im zależy) będzie się jeszcze fajniej grało.

Wbrew temu, jak chcieliby niektórzy, nie rozmawiamy o wąskiej grupie degeneratów-zboczeńców, tylko o prowadzących, którzy chcą dobrze. Jeżeli skupimy się na pisaniu, jakimi to zwyrodnialcami byli tamci MG, zamykamy problem jako marginalną patologię. A to nie jest marginalna patologia (choć i z taką należałoby walczyć), to jest coś znacznie powszechniejszego, niż się nam wydaje.

Amen.

Abyśmy dobrze się zrozumieli: gry fabularne są też przestrzenią, w której dzieje się wiele fantastycznych rzeczy. O tych także warto mówić. A przede wszystkim RPG są normalnym zjawiskiem i skupiają normalnych ludzi. Ale właśnie z tego ostatniego powodu nie są również wolne od przemocy – symbolicznej, zwykle bezwiednej, lecz niekiedy bardzo dotkliwej. A skoro osoby z poważnymi trudnościami lub wręcz zaburzeniami psychicznymi to zaledwie ułamek grających, upowszechnianie dobrych praktyk w RPG i marginalizacja praktyk złych stanowią całkiem realną perspektywę. Bardzo chciałbym, aby to, co się w ostatnich dniach stało, doprowadziło nas do mądrych, owocnych rozmów nie tylko o gwałtach, lecz również o wszelkich problemach związanych z naruszaniem granic podczas sesji.

Wtedy wszyscy wygramy.

Komentarze


Headbanger
   
Ocena:
+1

Petra uważa, że jeżeli na grze nie ma naklejki 18+ to automatycznie ten tekst kultury jest dla wszystkich grup wiekowych. W ten sposób to i najgorsze snuffy na VHS są dla dzieci.

w tych 20% mieści się warhammer, który i sam w sobie nie jest jakiś megalajtowy. Reszta to głównie nWoD, gdzie w wielu miejscach tekstu pojawiają się zdania, że to gra dla dorosłych (o wulgaryzmach w tekście nie wspomnę). Jedyny powód dla którego nie ma naklejki 17+, to to że amerykańskie prawo nie obejmuje rpgów w taki sam sposób jak gier video.
Zresztą po co i komu ja się tłumaczę.

@KRed
Święte słowa

@Dzemkusis
Jak to to nie jest to samo? Ten typek, który stracił hipotetycznego psa przecież czuł się tak samo jakbym zabił mu prawdziwego psa na oczach, a to praktycznie tortury psychiczne! Trzeba napisać do obrońców praw zwierząt btw!
Poza tym widać, że ktoś ma problem z rozróżnieniem gry od życia. Jeżeli dla ciebie wywalenie gościa z gry = wywalenie z towarzystwa... jakoś ostatnio piłem z tym gościem.

Jedynie zerwałem kontakt z czarodziejem, ale on mnie przerażał po prostu.

31-03-2014 11:49
earl
   
Ocena:
+1

@ Wszyscy

Dzięki za odpowiedź.

Zaś co do problemu - myślę, że problem nie leży w kwestii gwałtu, ale raczej tego, jak się do tego podchodzi. Jeśli moja postać zostałaby zgwałcona na sesji to moja reakcja wynikałaby ze sposobu, jak to zostało ukazane. Jeśli MG powiedziałby: "Zostałeś napadnięty w ciemnej uliczce i zgwałcony przez kilku osobników", i na tym by poprzestał, to dla mnie nie byłoby większego problemu, jeśli ten gwałt wpisywałby się w losy mojego bohatera. Natomiast jeśli MG zacząłby opisywać szczegółowo, co ze mną robili, to wtedy poczułbym się faktycznie wkurzony i zniesmaczony i kazałbym mu się zamknąć lub opuściłbym sesję, bo to znaczyłoby, że master jest jakimś zboczonym perwersem a z takimi osobnikami lepiej nie mieć do czynienia. Następnie zaś przestrzegałbym ludzi, by nigdy z takim indywiduum nie grali. Nigdy zresztą nie gustowałem w scenach przemocy - fragmenty książek, które opisują brutalne tortury, śmierć czy właśnie gwałt opuszczam i przechodzę do dalszej części, bo nie jestem w stanie ich czytać.

31-03-2014 11:54
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+5

Propozycja kolejnej dyskusji o wydumanych problemach:

Jak wam sie podoba obecna w wielu systemach reakcja postaci na grozę przejawiajaca sie brakiem kontroli nad czynnościami fizjologicznymi, kuleniem i robieniem pod siebie? Czy fakt iż mechanika zakłada taka reakcje postaci, czyni ta sytuacje bardziej komfortowa dla graczy? Jak radzą sobie z osmieszeniem wrażliwi ludzie gdy MG mówi  w obecności innych osób "ze strachu posikales sie"? Czy testy strachu naruszają intymność graczy? 

headbanger - czarodzieje juz tacy sa. Przerażający.

31-03-2014 11:57
Headbanger
   
Ocena:
+3

Ja ciągle czekam, aż się weźmie fandom za prawdziwy problem RPG, morderstwa masowe niewinnych npc na usługach tych złych (a może mają dzieci?) i tortury na sesji robione rozmyślnie przez postacie graczy. Wszyscy wiemy, że takie zachowania i gry doprowadziły do strzelaniny w Columbine.

TO nie jest tak, że ci chłopcy byli niestabilni... jak ktoś tak powie to jest przerzucenie odpowiedzialności na ofiarę!

31-03-2014 12:01
mr_mond
    @KRed
Ocena:
0

Czyli Twoim zdaniem powinniśmy też przestać ścigać złodziei rowerów, bo będziemy bezradni wobec złodziei samochodów?

31-03-2014 12:18
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+3

Tak. Środki - zasoby ludzkie, czas, którymi dysponuje aparat ścigania determinują piramidę priorytetów. Jako obywatel oczekuje ze w pierwszej kolejności mój dzielnicowy zabezpieczy mnie raczej przed chucia mieszkającego w sąsiedztwie trynkiewicza niz zakusami złomiarza. 

Nie czas żałować róż gdy płoną lasy mr.mond ;)

31-03-2014 12:28
mr_mond
   
Ocena:
0

Powiedz to hodowcom róż :).

31-03-2014 12:58
Petra Bootmann
   
Ocena:
0

To już troszkę brzmi jak czepianie się semantyki :) Gry dla dorosłych to takie [...]

Chyba możemy się zgodzić, że jeśli gra nie jest w dowolny sposób oznaczona jako "dla dorosłych" (powyżej podałam kilka sposobów, jak to jest robione), łatwiej po nią sięgnąć nastolatkom - albo, co częstsze, nieco starsi gracze mogą nie zauważyć nic niestosownego w zaproponowaniu gry w tzw. dorosłej konwencji nastolatkom.

Przykład: na obozie RPG pewien MG zaproponował grupie nastolatków ("Średnia wieku lat szesnaście, co budziło pewien mój niepokój, ale po kilku dniach wzajemnego poznawania się oraz paru prowadzonych na luzie sesjach okazali się wszyscy bardzo ogarniętymi, całkiem dojrzałymi ludźmi") grę w Warhammera demonami Chaosu.

 

PS. Headbanger - nadal czekam, jakież to podręczniki stanowią 80% twojej kolekcji. To bardzo ciekawe, co uważasz za "gry dla dorosłych".

31-03-2014 13:01
KRed
    @mr_mond
Ocena:
+8

To znaczy, że reagować należy odpowiednio do wagi problemu. A obok dobrych chęci, należy mieć równie dobre i skuteczne argumenty.

Jak napisał Anioł - gdy ktoś ukradnie rower to organizowanie obławy z psami i bronią ostrą, oraz wieszanie złodzieja, jest nieco na wyrost. Nawet jeśli ktos ukradnie samochód to będzie zbyt wiele.

W tej wojnie kulturowej jesteśmy po przeciwnych stronach, więc nie mam zamiaru podsuwać wam strategii. Ale martwi mnie, że walka z przemocą seksualną jest sprowadzana do groteski. Doszło do tego, że nie mogę potępiać patologii, bo obawiam się przy okazji wesprzeć i rozochocić "tych szalonych fanatyków".

Ja nawet cenię gorliwość i zelockie zaangażowanie. Każdy ma prawo walczyć o swoje świętości. Ale trzeba się miarkować, bo szkodzić można również gdy cel jest czcigodny a intencje czyste.

31-03-2014 13:38
Headbanger
   
Ocena:
+1

Amen KRed.

31-03-2014 13:40
Headbanger
   
Ocena:
0

Amen po raz drugi!

31-03-2014 17:17
Gantolandon
   
Ocena:
+4

@KRed, @AniolGniewu

Cała sprawa zaczęła się od artykułu w gazecie i - jak zwykle w takich okolicznościach - świętego oburzenia graczy. Oskarżenia o przesadę są trochę nie na miejscu - nie zauważyłem, żeby ktoś nawoływał do czegokolwiek innego, jak kilka akcji informacyjnych i - co najważniejsze - żeby szanowny fandom trochę zluzował poślady i przestał reagować z furią za każdym razem, kiedy ktoś z zewnątrz ośmieli się ich skrytykować. Nie portwało długo, zanim nie pojawiły się pierwsze odniesienia do totalitaryzmów wszelkiej maści, bo przecież zwrócenie uwagi na czyjeś buractwo to tak, jakby zamknąć go w gułagu. No i oczywiście Repek usunął kilka komentarzy z własnego bloga - sam Stalin by zbladł i przyznał, że to jednak za dużo.

Przecież to nie jest pierwsza taka dyskusja i nie pierwsza taka reakcja. Jakiś czas temu sam byłem świadkiem, jak grupa dzielnych bywalców poltera zmawiała się w komentarzach do bloga, żeby zasyfić innej użytkowniczce ścianę na Fejsie za to, że śmiała skrytykować ich na forum. Oczywiście zwyczajowo - jako garstka obrońców tradycji, których ta użytkowniczka zaatakowała, otoczyła i próbowała przetransportować do obozu.

Jak sobie przeczytacie notki Repka i Scobina jeszcze raz, to zauwazycie, że nie tyle koncentrują się na treści artykułu, co na reakcji fandomu na niego - bo ta, jak zwykle, była poniżej wszelkiej krytyki. Czego natomiast nie znajdziecie, to wypowiedzi w rodzaju:

Ufam, ze rewolucja światopoglądowa wymiecie takich hipokrytów wraz z ich urojonymi problemami na margines spoleczenstwa.

Słowa nadające się w sam raz, żeby rzucić w twarz plutonowi egzekucyjnemu SS w 1944. Powstańcy w Warszawie mogliby tylko kiwnąć głowami z dumą i aprobatą. Oczywiście, jedni walczą z ludobójczym reżimem, drudzy z ludźmi, którzy krytykują ich na blogu w Internecie i kasują ich komentarze, ale przecież warto dobierać sobie przeciwników na miarę możliwości, co nie?

31-03-2014 18:16
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+2

Gantolandon - no dobra, zluzuje poślady - "na margines FANDOMU!" ;)

31-03-2014 18:21
Headbanger
   
Ocena:
+6

@Gantolandon

A ja uważam coś kompletnie odwrotnego niż ty mówisz. I kto ma rację? Repek kasujący nieideowe komentarze sam sobie wystawił wizytówkę. Zaś szykanowanie ludzi pod pozorem reportażu na poziomie tabloidu (jeszcze udając, że jest tam jakaś obiektywność za pomocą "wstydliwych" rpgowców z ostatniego akapitu) jest poniżej krytyki. O spocie który wprost nazywa hobbystów gwałcicielami nie wspomnę.

Ktoś nazywa mnie gwałcicielem. Jak mam zareagować?

W oczach wielu jestem bucem. Pewnie całkiem słusznie. Z tym, że moja bucera polega na mówieniu pewnych rzeczy wprost. Powtórzę po raz n-ty: ohydnym jest robienie sensacji kosztem niewinnych ludzi a zwłaszcza ich krzywdy, tak jak obrzydliwym jest rozmienianie osób pokrzywdzonych przez niegodziwców aby poganiać swoje poglądy socjo-polityczne. Zwłaszcza, jak się zgrywa obrońcę uciśnionych i kulturalnego erudytę.

PS. Zauważyłem, że Scobin też się uczy od swojego mistrza.

31-03-2014 19:20
jakkubus
   
Ocena:
+2

@Gantolandon
Rozumiem, że można dyskutować o problemie, jakim jest gwałt w grach RPG. Dyskutować o jego skali czy sposobach przeciwdziałania. I gdyby o tym były notki Scobina i Repka, nie byłoby obecnej sytuacji. Ale gdy zamiast tego bronią tego ideologicznego pamfletu na poziomie brukowca...

Co do samego Repka, skoro apeluje o "dorośnięcie" fandomu, jednocześnie zachowując się jak dziecko, niech się nie dziwi, że się ludzie z niego śmieją.

31-03-2014 19:49
Scobin
   
Ocena:
+3

ZADANIE Z TREŚCIĄ

Uważnie przeczytaj załączony wpis oraz przyjrzyj się poniższemu stwierdzeniu, a następnie odpowiedz na podane pytania.

Obrzydliwym jest rozmienianie osób pokrzywdzonych przez niegodziwców aby poganiać swoje poglądy socjo-polityczne.

Pytanie I: Czy możesz wskazać jakieś różnice między tym określeniem a sposobem sformułowania notki, pod którą zostało zamieszczone?

Pytanie II: Jeśli tak, to skąd w Twoim przekonaniu biorą się te różnice?

Pytanie III: Czy we wpisie znajdują się argumenty, które mogłyby zasugerować prawdopodobny stosunek jego autora do używania w tym kontekście wyrazu "niegodziwców"?

Pytanie IV: Czy według Ciebie komentarze przeważające pod tym wpisem są dobrą ilustracją reakcji, o których on mówi?

Pytanie V: Czy spodziewasz się dalszych takich komentarzy? Jak myślisz, w którym momencie przestaną się pojawiać? Czy konsekwentny brak odpowiedzi ze strony autora wpisu będzie miał na to jakiś wpływ?

Pytanie VI: Czy możesz wskazać prawdopodobne powody, dla których autor postanowił nie odpisywać na wspomniane komentarze?

Pytanie VII: Czy komentarze uznał(a)byś raczej za dyskusję z argumentami zawartymi we wpisie, czy za niezależne od jego treści przedstawianie światopoglądu autorów?

Pytanie VIII: Czy pod notką wypowiadają się głównie jej przeciwnicy, czy zwolennicy? Skąd wynika przewaga jednej z grup?

Pytanie IX: Dlaczego deklaracja o kasowaniu komentarzy zawierających ataki personalne (oraz jej realizacja) nie sprawiła, że takie komentarze przestały się pojawiać?

Pytanie X: Jak uważasz: czy autor bloga w najbliższej przyszłości zdecyduje się automatycznie usuwać wszystkie nowe komentarze osób, które wcześniej regularnie sięgały po ataki personalne? Czy Twoim zdaniem powinien tak zrobić?

*

Pytanie XI (dla chętnych): Czy wpis dotyczy w większym stopniu reportażu opublikowanego w "Dużym Formacie", czy poruszonego w nim zjawiska? W jakim stopniu przekłada się to na tematykę zamieszczanych pod notką komentarzy?

31-03-2014 20:12
Gantolandon
   
Ocena:
+1

@Headbanger

Kto konkretnie jest szykanowany? Ty? Ktoś z Twoich znajomych? W artykule padły w ogóle jakieś nazwiska lub ksywy? Czy może zostałeś ukoronowany na Cesarza RPG i wypowiadasz się teraz w imieniu wszystkich?

@Headbanger, jakkubus

Artykuł opisuje konkretne zjawisko, które ma miejsce - widać to chociażby po komentarzach ludzi, którzy z przejęciem dowodzą, że bez niego nie ma historycznego realizmu. Pierwszym krokiem do naprawienia szkód byłoby na przykład sprostowanie tych [ludzi z których poglądami się nie zgadzam] i szkoda, że mało kto sie na to zdobył w porównaniu z ilością ludzi, która jeździła po autorce. Szkoda też, że padły teksty, że przecież nikt nie gwałci, ale jeśli nawet, to można przecież wyjść z sesji - to na pewno przekona przeciętnego rodzica, żeby posłać swoje dziecko na konwent.

Uważam, że tekst nie byłby w stanie wyrządzić wizerunkowi RPG takich szkód, jakie wyrządziła reakcja fandomu na niego.Starczyłoby wyraźnie dać do zrozumienia (zamiast po prostu stwierdzić), że takie zjawiska nie są powszechnie akceptowane. Że jednostkowe przypadki mogą się zdarzyć, ale jakby co, to zawsze służymy pomocą i można na nas liczyć. Ale po co zajmować się takimi bzdetami, skoro można dowalić feministkom?

31-03-2014 20:16
Jingizu
   
Ocena:
+4

Czy pod notką wypowiadają się głównie jej przeciwnicy, czy zwolennicy? Skąd wynika przewaga jednej z grup?

Stąd, że część drugiej grupy nie ma prawa się wypowiadać w tej notce? ;P Zgadłem? Wygrałem coś?


Niesamowite jest to, że przeciętny bojownik z jednej strony barykady nie jest w stanie zrozumieć i zaakceptować, że ktoś ma prawo być urażony tym artykułem, a jego odpowiednik z drugiej strony nie jest w stanie zrozumieć i zaakceptować, że ktoś ma prawo być urażony gwałtem na sesji. Jeden będzie tłumaczył drugiemu, że "urażony" reaguje nieprawidłowo i przesadnie, równocześnie nie przyjmując do wiadomości identycznych tłumaczeń drugiej strony X)

31-03-2014 21:08
etcposzukiwacz
   
Ocena:
+2

"Sejm niemy" idealnym wzorem dyskusji?

31-03-2014 21:24
Scobin
   
Ocena:
+1

@Jingizu

Stąd, że część drugiej grupy nie ma prawa się wypowiadać w tej notce?

Zupełnie nie rozumiem, o którą grupę Ci chodzi ani skąd taki pomysł. :-(

Wszyscy mają prawo się wypowiadać, jedynie ataki personalne są usuwane. Być może w którymś momencie publicznie podziękuję komuś, kto atakuje regularnie, niemniej na razie nie miało to miejsca.

Co do fragmentu o barykadzie, to zakładasz, że siła reakcji "obu stron" (nasilenie agresji, liczba osób piszących agresywne komentarze) jest symetryczna. Moim zdaniem tak nie jest, a jedną z ilustracji są wypowiedzi zawarte tutaj.

[EDIT]

OK, skończyłem. Ten komentarz to moja ostatnia wypowiedź w tym miejscu. Czasami będę zaglądał, ale tylko po to, żeby kasować ataki personalne. Ewentualnie ogłoszę nominację, jeśli ktoś będzie atakował zbyt uporczywie. ;-)

Natomiast nie mam nic przeciwko dalszemu komentowaniu. Mam już dość dużo materiału potwierdzającego, że notka była potrzebna, ale jeśli ktoś chciałby go dostarczyć więcej, to oczywiście śmiało. :-)

[EDIT II]

Jestem słabym człowiekiem. :-( Uściślę w odpowiedzi na nowy komentarz Headbangera: nie, nie zakładałem, że odpowiedzi na ten wpis będą właśnie takie. Ale cóż poradzić? Są, jakie są.

31-03-2014 21:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.